Archiwum dnia: 25 lipca, 2016

Lysebotn – Lindeland, czyli krótka opowieść o sklepach w Norwegii

Wczoraj wieczorem, zapytałem właściciela hotelu, gdzie jest najbliższy sklep? odpowiedział mi: 'za 50 kilometrów’. Myślałem, że żartował… ale nie..
Zaczęliśmy podjazd pod Kjerag około 10, po około 90 minutach  byliśmy na parkinu będącym punktem startowym do 'kamyczka’, jednak nie szliśmy podziwiać atrakcji bo nie lubimy tłumów. Pod parkingiem spotkała nas pani, którą poznaliśmy wczoraj na promie. Stwiedziła, że to co robimy jest 'amazing’ i dała nam czekoladę.
Za parkingiem zaczęło naprawdę mocno wiać. Było naprawdę trudno. Podjazd na najwyższy punkt trasy zajął nam naprawdę dużo czasu i kosztował mnóstwo sił.. Skończyły mi się nawet słodycze i robiłem się wściekły z głodu!
W końcu znaleźliśmy informację turystyczną, gdzie dało się kupić słodycze.. zjadłem paczkę ciastek i doczołgałem się na stację benzynową, gdzie dało się kupić ciepłe hot-dogi. Zjadłem dwa i szczęśliwy dojechałem do miejsca przeznaczenia (mimo mocnej ulewy).
Wieczorem zrobiliśmy pranie, napaliliśmy w piecu (bo dziś mamy:D) i ugotowaliśmy pół paczki makaronu. Ja jeszcze wyserwisowałem rowery i teraz chillujemy.
Dziś mam Internet udostępniony z telefonu, wiec zdjęć nie będzie 😉

EDIT:
Dziś Internet jest, więc uzupełniam galerię;)

Jorpeland – Lyebotn

Wczorajszy etap zaczął się od ostrej wspinaczki. Musieliśmy podjechać ponad 200 metrów. W nagrodę czekał na nas równie długi zjazd po asfaltowo-szutrowej drodze z bardzo ciasnymi zakrętami. Następni wyjechaliśmy na płaską drogę asfaltową, z której roztaczały się przecudowne widoki. Potem morderczy podjazd – 600m i szybki zjazd do Sognesand (?), gdzie spędziliśmy dwie godziny czekając na prom do docelowej miejscowości. Nasz nocleg okazał się być w bajecznym miejscu, w XIX-wiecznym domu w otoczeniu gór.
W tym kraju jest wielki problem – dzisiaj, do najbliższego sklepu mamy koło 40 kilometrów… o restauracji nawet nie myślę!