Nasza podróż zaczęła się w urokliwie położonym, słoweńskim miasteczku Bovec.
Plan na pierwszy dzień był bardzo ambitny – przejechać całą drogę prowadzącą pod górę Mangart. Trzy lata wcześniej nie udało nam się tego dokonać.
Moja towarzyszka, rozchorowała się nie niestety. Miałem spory dylemat moralny, jak postąpić, ta zaproponowała jednak, żebym pojechał sam, a jeżeli ona poczuje się lepiej to pojedziemy razem za dwa dni.
Od samego rana nie mogłem się zebrać. Najpierw ciężko mi było złożyć rower, potem nie mogłem znaleźć baterii do nawigacji, potem kamera nie chciała się przykręcić. Wyruszyłem dość późno, około 11.
Trasę niby znałem, jeździłem nią przez pół zimy na trenażerze. Najpierw krótki zjazd i lekko w dół, potem już cały czas pod górę. Najpierw delikatnie, potem coraz bardziej i bardziej. Odcinek, który w domu zajmował jakieś 40 minut, na żywo zajął 3 godziny, jednak pogoda dopisywała. Wiała lekka bryza, temperatura oscylowała między 17 a 25 stopniami Celsjusza, przez większość czasu świeciło słońce.
W połowie podjazdu, rozładowała mi się bateria w nawigacji. Uważałem ten dzień, za najważniejszy w sezonie, dlatego byłem na siebie dość zły, że źle się przygotowałem.
Zainstalowałem na szybko w górach inny tracker GPS, na telefonie i dokumentację podjazdu mam 😉
W końcu, po około 4 godzinach dojechałem na szczyt. Góra jednak zaczęła płatać mi figle i chować się za chmurami. Zajęło dość długo, zanim udało mi się zrobić zdjęcia szczytu.
Zjazd, jak to zjazd był szybki 😉
Bardzo się cieszę, że udało mi się przejechać tę drogę. Wiem już, jak blisko byłem jej końca, za pierwszym razem. Myślę, że nie było to moje ostatnie spotkanie z magiczną górą w magicznym miejscu.
Archiwum miesiąca: listopad 2018
Trzy tygodnie na Bałkanach
Wiosną razem z moją rowerową towarzyszką, postanowiłem, że pojedziemy w tym roku na Bałkany.
Oboje uznaliśmy, że musimy wrócić w okolice rzeki Soča by tym razem w całości, przejechać drogę wiodącą pod szczyt góry Mangart. Dalej, z rekomendacji Bianki, mieliśmy jechać w okolicę Makarskiej w Chorwacji, do parku Biokovo. Punktem kulminacyjnym, miała być Czarnogóra, gdzie według założeń, mieliśmy zwiedzić okolicę Kotoru, Mojkovaca i Žabljaka. Następnie, mieliśmy zacząć fazę powrotu, przez Mostar w Bośni, Karlobag w Chorwacji, aż do okolic Bledu w Słowenii. Z racji tego, że zdało to pięknie egzamin w Szwajcarii, zaplanowaliśmy też dni bez roweru.
Naszą podróż rozpoczęliśmy w połowie września. Niestety nie miałem czasu opisywać wszystkiego na bieżąco, dlatego dziennik wyprawy spisany zostanie teraz. Czy będzie to z lepszym skutkiem czy nie? Okaże się. Póki co, wstawiam kilka zdjęć ukazujących, jak było
i jednocześnie nic nie zdradzających;)
Zmiany techniczne
Wczoraj znalazłem czas żeby przenieść mojego bloga na nowy serwer.
Przy okazji zmieniłem trochę rzeczy, które były uciążliwe dla zwykłego czytelnika
– Wygenerowałem prawidłowe certyfikaty SSL i zainstalowałem nową galerię, dzięki której, łatwiej będzie oglądać zdjęcia. Może przerobię wcześniejsze wpisy, żeby też było łatwo i przyjemnie 😉