Archiwum miesiąca: marzec 2021

Bressanone, Dolina Val di Funes i Bolzano

Od lat wiedziałem, że w końcu pojadę w Dolomity. Wiedziałem też, że będąc tam, odwiedzę dolinę Val di Funes. Miejsce to poznałem przez puzzle. Lubię w zimowe wieczory je układać. Pewnego razu wpadł mi w ręce obrazek „Kościółek w Dolomitach”, po ułożeniu którego, stwierdziłem, że muszę pojechać i sprawdzić, czy rzeczywiście jest tam tak pięknie.
Na bazę wypadową wybraliśmy hotel w miejscowości Bressanone. Po przyjeździe do niego poszliśmy na zwiedzanie. Okazało się, że jest to bardzo ładne miasteczko, ze śliczną starówką i bogatą historią.
Na kolejny dzień zapowiadane były gwałtowne i silne burze, dlatego postanowiliśmy odpocząć nad hotelowym basenem, znajdującym się w ogrodzie. Burza rzeczywiście przyszła i była naprawdę silna.
W końcu przyszła pora na wyjazd do doliny. Mieliśmy idealne warunki pogodowe – słońce, temperaturę dochodzącą do 30 stopni Celsjusza, ale z lekkim wiatrem, wiejącym w twarz. Do kościółka św. Jana dotarliśmy bez problemu. Okazało się, że jest naprawdę śliczny. Następnie pojechaliśmy na tradycyjnego, południowotyrolskiego sznycla i zdecydowaliśmy, że pojedziemy zobaczyć jeszcze jeden kościółek, pod wezwaniem św. Magdaleny. Panorama spod niego okazała się być jedną z najpiękniejszych, jakie widziałem!
Podczas dojazdu do doliny Val di Funes, odkryliśmy ścieżkę rowerową, prowadzącą do Bolzano, uznaliśmy, że miasto to będzie kolejnym naszym przystankiem. Ścieżka okazała się prowadzić dawnym szlakiem kolejki wąskotorowej. Łatwy szlak, ciągnący się przez większość czasu wzdłuż rzeki. Samo miasto okazało się mieć bardzo ładną starówkę, pełną klimatycznych knajpek. Zjedliśmy w jednej z nich obiad, pokręciliśmy się i wróciliśmy do hotelu.
Ostatniego dnia postanowiliśmy się wciągnąć wagonikami na górę Plose, gdzie jak się okazało, Bianka szusowała na nartach. Można stamtąd podziwiać panoramę Dolomitów, a w słoneczny dzień da się zobaczyć Gross Glocknera. My mieliśmy chmury, ale jestem pewien, że widziałem tę górę 😉
iedy wracaliśmy, spostrzegłem, że mam nieco luźne jedno z ramion w korbie, dokręciłem je w hotelu i od razu zapomniałem o usterce, w końcu to tylko śrubka, którą trzeba było dociągnąć… 😉