Wczorajszy dzień to jazda w okolicach miejscowości, w której stacjonuję.
Wyprawa rozpoczęła się mocnym podjazdem. Następnie napotkałem… byka, który był nieprzywiązany i wyglądał na niezadowolonego z faktu, że jadę drogą na której on akurat stoi, dlatego musiałem go ominąć łukiem.
Większość trasy przebiegała terenami niezamieszkałymi. Mimo to, na 90% jej przebiegu, leżał nowy, idealnie gładki asfalt.
Drugim etapem był przejazd przez miasto i podróż pod latarnię morską. Znajdowało się tam pełno bramek, które trzeba było otwierać i zamykać. Z racji tego, że było tam mnóstwo podjazdów, bramy co 50-200 metrów sprawiły, że się wkurzyłem bo co się rozpędziłem przed podjazdem, musiałem hamować i otwierać bramkę, a ostry podjazd robić od prędkości 0.
Droga do latarni w pewnym momencie zamienia się w skalne bezdroże z kilkoma trapami, ułatwiającymi przejście. Ja zakończyłem swoją wyprawę na końcu drogi bo wiał tak silny wiatr, że ciężko było utrzymać mi się z czołgiem. Postawienie go bokiem do wiatru wymagało sporo siły by go utrzymać. Na koniec spotkałem jeszcze turystów z Niemiec, którzy zrobili mi pierwsze nie-selfie z Czołgiem.
Dzisiaj wieje znacznie mniej, ale mam zaplanowaną wycieczkę bez roweru.
Tym razem Norwegia nie spowodowała, że mam dosyć. Prawdopodobnie dlatego, że mimo niskiej temperatury i mocnego wiatru, deszcz padał przeważnie wtedy, jak byłem blisko jakiegoś schronienia i dzięki temu nie byłem zbyt mokry. Czy znowu wrócę? Ta wyprawa pokazała, że nigdy nie należy mówić „nigdy”. 😉
Archiwum miesiąca: czerwiec 2018
Vassbø
Dwa dni temu, padało przez cały dzień, dlatego nie udało mi się wyjść na rower.
Wczoraj jednak słońce przebijało się przez chmury, dlatego wyruszyłem do Vassbo, gdzie znajduje się piękne jezioro górskie.
Do miejscowości tej, prowadzi 60 km droga przez góry.
Było zimno – od 8,8 stopnia do 15, wiał mocny wiatr i co jakiś czas padał deszcz, ale widoki wynagradzały wszystko!
Co ciekawe, był tam także tunel, który miał blisko 2 kilometry długości nachylony był pod kątem 7-9%. Pierwszy raz jechałem tak długim tunelem, z takim nachyleniem.
Na szczęście powrót był z górki i z wiatrem 😉
Sandnes
Wydawało się, że będzie pochmurno, ale bez deszczu, dlatego postanowiłem wybrać się na najcięższy z zaplanowanych odcinków – blisko 160 kilometrowy przejazd do Sandnes i z powrotem.
W Egersund świeciło nawet słońce. Wiał nieprzyjemny, północny wiatr, ale jakoś się jechało. Byłem bardzo dobrej myśli… Do czasu, kiedy przekroczyłem granicę Sandnes. Nim dojechałem do centrum, złapały mnie trzy ulewy, a że temperatura była niska (około 10 stopni Celsjusza), to przemarzłem i postanowiłem wrócić pociągiem. Okazało się, że w Egersund cały dzień świeciło słońce i było około 17 stopni Celsjusza!
Podczas drogi trochę poturbowałem swoje „studio telewizyjne” bo kombinowałem z dziwnymi ujęciami. Na szczęście mam części zapasowe i dziś je naprawię.
Dzisiaj ma cały dzień lać, dlatego nie wychodzę z domu. Po południu pójdę na ryby <>< 😉
Sogndalstrand
Wczoraj chciałem bardzo pojechać do Sandnes (na poprzedniej wyprawie nie udało się tam dojechać). Niestety, warunki pogodowe uniemożliwiały to. Pojechałem więc w drugą stronę, do miejscowości Sogndalstrand. Trasę częściowo znałem bo jechałem nią dwa lata temu. Tym razem nie byłem jednak przeziębiony, dlatego dużo bardziej mi się podobało.
Surowe skały, porośnięte roślinami tylko momentami, morze, tego dnia wyjątkowo spokojne i groźnie wyglądające chmury, które ze dwa razy przepuściły słońce.
Norwegia – Dzień zero
Wczoraj doleciałem. Kraina deszczowców, dla odmiany, przywitała mnie deszczem 😉
W samolocie trochę ucierpiał mi rower, na szczęście, zniszczono tylko zabezpieczenia, które na niego założyłem..
W dniu 0, odbyłem też krótką przejażdżkę po okolicach Egersund. Bardzo ładne miasteczko 🙂
Teraz czekam na okienko pogodowe by wyruszyć w trasę, ma się ono pojawić za około dwie godziny.
- Pierwsze zdjęcie z czołgiem;)
Kolejna wyprawa do Krainy Deszczowców!
Mój Czołgu przejechał ze mną już grubo ponad tysiąc kilometrów i mimo, że zarzekałem się, że nigdy więcej… to pojadę z nim do Norwegii.. Niech przejdzie test w najtrudniejszych warunkach – góry deszcz, śnieg, wiatr i głodny człowiek na górze 😉
Start już za tydzień, nie mogę się doczekać!