Wczorajszy etap zaczął się od ostrej wspinaczki. Musieliśmy podjechać ponad 200 metrów. W nagrodę czekał na nas równie długi zjazd po asfaltowo-szutrowej drodze z bardzo ciasnymi zakrętami. Następni wyjechaliśmy na płaską drogę asfaltową, z której roztaczały się przecudowne widoki. Potem morderczy podjazd – 600m i szybki zjazd do Sognesand (?), gdzie spędziliśmy dwie godziny czekając na prom do docelowej miejscowości. Nasz nocleg okazał się być w bajecznym miejscu, w XIX-wiecznym domu w otoczeniu gór.
W tym kraju jest wielki problem – dzisiaj, do najbliższego sklepu mamy koło 40 kilometrów… o restauracji nawet nie myślę!
Jorpeland – Lyebotn
Dodaj komentarz