Archiwum dnia: 23 czerwca, 2018

Okolice Egersund

Wczorajszy dzień to jazda w okolicach miejscowości, w której stacjonuję.
Wyprawa rozpoczęła się mocnym podjazdem. Następnie napotkałem… byka, który był nieprzywiązany i wyglądał na niezadowolonego z faktu, że jadę drogą na której on akurat stoi, dlatego musiałem go ominąć łukiem.
Większość trasy przebiegała terenami niezamieszkałymi. Mimo to, na 90% jej przebiegu, leżał nowy, idealnie gładki asfalt.
Drugim etapem był przejazd przez miasto i podróż pod latarnię morską. Znajdowało się tam pełno bramek, które trzeba było otwierać i zamykać. Z racji tego, że było tam mnóstwo podjazdów, bramy co 50-200 metrów sprawiły, że się wkurzyłem bo  co się rozpędziłem przed podjazdem, musiałem hamować i otwierać bramkę, a ostry podjazd robić od prędkości 0.
Droga do latarni w pewnym momencie zamienia się w skalne bezdroże z kilkoma trapami, ułatwiającymi przejście. Ja zakończyłem swoją wyprawę na końcu drogi bo wiał tak silny wiatr, że ciężko było utrzymać mi się z czołgiem. Postawienie go bokiem do wiatru wymagało sporo siły by go utrzymać. Na koniec spotkałem jeszcze turystów z Niemiec, którzy zrobili mi pierwsze nie-selfie z Czołgiem.
Dzisiaj wieje znacznie mniej, ale mam zaplanowaną wycieczkę bez roweru.
Tym razem Norwegia nie spowodowała, że mam dosyć. Prawdopodobnie dlatego, że mimo niskiej temperatury i mocnego wiatru, deszcz padał przeważnie wtedy, jak byłem blisko jakiegoś schronienia i dzięki temu nie byłem zbyt mokry. Czy znowu wrócę? Ta wyprawa pokazała, że nigdy nie należy mówić „nigdy”. 😉