Archiwum dnia: 16 lipca, 2015

Początek

Pewne wydarzenia, o których niedługo wspomnę, sprawiły, że postanowiłem dziś opisać, jak zaczęła się moja przygoda z rowerem.
Na dwóch kółkach nauczyłem się jeździć stosunkowo późno, w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Nauka zajęła mi jedno popołudnie. Miałem wtedy rower Romet Pudel, który wcześniej służył moim siostrom.
Wcześniej jeździłem na 4 kołkach (pudel miał kółka dokręcane z boku), ale pamiętam, że często spadał mu łańcuch.
Od czasu, gdy poznałem tajniki jazdy na dwóch kółkach, jeździłem wszędzie, gdzie się da i kiedy się da. Wraz z kolegami objechałem podwórko chyba milion razy. Wraz z rodzicami, przemierzyłem mnie więcej taką trasę tak tu, setki razy!
To na pudlu miałem pierwszy, poważny upadek – jechałem z siostrą (tzn. ona szła a ja jechałem) na plażę „Półłysą” przez ogródki. Tam były bardzo strome (jak na tamte czasy) alejki i nie wyhamowałem… Byłem strasznie pozdzierany, ale nie zniechęciło mnie to, jak się naprawiłem przejechałem tę trasę jeszcze szybciej!
Potem przyszła komunia. Po komunii kupiłem sobie rower – Jubilata 2, na kołach o rozmiarze 20”. O nim mogę powiedzieć, że ciężko chodził, że szybko rozbiłem dynamo i że przejechaliśmy razem mnóstwo kilometrów. Zdarzyła się nawet jakaś wycieczka szkolna, której trasa miała może 10 km.
Pudel w tym czasie poszedł do moich dziadków, u których spędzałem wakacje. jeździłem na nim chyba do 10 roku życia, kiedy kopałem już kolanami w kierownice. Na Pudlu odbyłem też wtedy pierwsze wyprawy rowerowe – najpierw wraz z babcią do niedaleko położonej wsi Sumiak (trasa w dwie strony miała może 10 km). Potem, razem z moim nieżyjącym już wujkiem Michałem, przejechałem drogę Karsko – Barlinek – Karsko. Szacowałem na Google, że to około 30 km. Mimo, że w każdej wiosce robiliśmy przerwę na lody, uważam, że byłem kozakiem, że w końcu przejechałem na 16” rowerku 30 km!!
Potem zacząłem być nastolatkiem i jazda na Jubilacie stała się obciachowa. Nie było mnie stać na inny rower, więc zapomniałem o pedałowaniu na długie lata.
Dopiero po studiach przypomniałem sobie co to rower (jeżeli dobrze pamiętam, gdzieś w pierwszych wpisach wyjaśniam w jakich okolicznościach, jeżeli nie, to może kiedyś o tym napiszę;)).
Dwa lata temu Jubilat doczekał się swojego drugiego życia – założyłem mu koszyki, wymieniłem tylną zębatkę, łańcuch, poprawiłem piasty – jest rowerem mojej mamy. Nawet ja się na nim czasem przejadę, ale musi to wyglądać zabawnie bo jest na mnie za mały i mam za nisko siodełko, ale nie chcę psuć maminych ustawień 😉
Również dwa lata temu znalazłem Pudla. Stał na strychu w stodole mojej babci. Kilka dni temu przywiozłem go do siebie do garażu i będę chciał by po raz kolejny wrócił do formy. Będzie to bardzo trudne zadanie, gdyż w stodole cieknie dach i niestety woda leciała prosto na niego. Rower ten ma około 40 lat i mam z nim mnóstwo wspomnień, dlatego postaram się zrobić wszystko by go przywrócić do życia! Jego stan można ocenić na zdjęciu, które będzie zamieszczone niżej.
W zeszłym tygodniu, wybrałem się na wycieczkę z kolegą z Filipin. Odwiedziliśmy Krzywy Las. Było fajnie bo on ma bardzo mocną kondycję (ale dałem radę go zmęczyć!!). Myślę, że wrzucę tu kilka fotek z tego wyjazdu.
Jutro rano wyjeżdżam na wyprawę rowerową do Austrii, do parku Wysokie Taury. Myślę, że znajdzie się tu kilka relacji. Spadam spać.
Dobranoc „Pamiętniczku” 😉