Dzisiejszy etap był najdłuższy podczas całej wyprawy, miał ponad 90 kilometrów. Z Piranu wyruszyliśmy przed 9. Miałem ze sobą trochę rzeczy mojej towarzyszki bo stwierdziła, że jej ciężko. Z racji tego, że miała lżejszy rower, udało się nam narzucić przyzwoite tempo.
Słowenię minęliśmy bez żadnych problemów, po wspomnianej wczoraj ścieżce D8. Ledwo jednak minęliśmy granicę, zrobiło się źle. Ścieżka skończyła się na drodze wlotowej do miasta Triest. Mijał nas tir za tirem.
Dodatkowo zapomniałem, że jedziemy przez Włochy i nie wrzuciłem mapy tego kraju do nawigacji. Mój Etrex rysował ścieżkę bez dróg. Jakoś udawało się trafić, chyba, że wpadaliśmy na pomysł w stylu: „Tu jest ścieżka rowerowa, pewnie idzie jak nasz ślad” po czym kończyła się w środku podwórka. Triest to jedna wielka ulica jednokierunkowa, biegnąca w kierunku przeciwnym do mojego. Jedno odejście od śladu kosztowało kilkunastoma minutami błądzenia. Wyjazd z tego strasznego miasta zajął nam około dwóch godzin. Skorzystaliśmy jeszcze z ostatniej możliwości kąpieli w Adriatyku, obejrzeliśmy jakiś zamek i pomknęliśmy do włoskiego miasteczko Gorizia. Przez długi czas jechaliśmy drogą wzdłuż Adriatyku. Są tam naprawdę piękne widoki.
W Gorizie po kąpieli wybraliśmy się na wycieczkę. Mi skończyła się w aparacie bateria, więc nie mam za wielu zdjęć. Miasto jest jednak pozbawione ludzi, a mimo to strasznie głośne. Jutro ciężki dzień, dlatego idę spać, dobranoc!
- Widok na miasto Isola – droga rowerowa D8
- Granica – dobre złego początki
- Zamek napotkany na drodze, tam jediśmy obiad
- Droga wzdł€ż Adriatyku
- Droga wzdłuż Adriatyku cd.
- Były też mosty 😉
- Gorizia