Archiwum dnia: 25 grudnia, 2018

Boka Kotorska

Po Makarskiej, przyszedł czas na gwóźdź programu – Zatokę Kotorską. 
Już sam zjazd do zatoki robił wrażenie. Do hotelu dotarliśmy z małymi trudnościami – GPS pokazał złą lokalizację. Na szczęście, w Czarnogórze łatwo się porozumieć z ludźmi.
Sam hotel miał trzy gwiazdki. Szef świetnie mówił po angielsku. Wystrój klatki schodowej, przypominał jednak polskie hotele w latach 90-tych. Sam pokój był jednak przytulny.
Postanowiliśmy zjeść obiad w restauracji hotelowej i zwiedzić średniowieczny Kotor.
Twierdza, zwłaszcza po zmierzchu, robi ogromne wrażenie. Poszwędaliśmy się po niej kilka godzin, zjedliśmy lody o smaku lawendowym, a Bianka kupiła sobie pamiątki.
Następnego okazało się, że w rowerze mojej towarzyszki, odpadła nóżka i zgubiliśmy śruby do przykręcenia jej. Poszedłem więc do właściciela hotelu, opowiedziałem o zaistniałej sytuacji i zapytałem, gdzie znajdę sklep ze śrubami. Ten wysłuchał mnie i powiedział, że nie muszę szukać żadnego sklepu. Zaprowadził mnie do swojego garażu, pokazał gdzie znajdują się śruby i narzędzia, powiedział, że mogę użyć wszystkich narzędzi, pod warunkiem, że odłożę je na miejsce, a jak znajdę śruby to mam sobie wziąć.
Znalazłem trochę za długie, więc przyciąłem je szlifierką kątową.
Sama trasa była tego dnia bardzo malownicza. Przez długi czas mogliśmy jechać rowerami nad samym brzegiem. Po drodze mijaliśmy knajpki i przystanie jachtowe. Dotarliśmy do miejscowości Herceg-Novi i Igalo, tuż przy granicy z Chorwacją. Powrót skróciliśmy sobie biorąc prom. Po drodze jednak, postanowiłem się trochę powygłupiać i… skończyło się to wywrotką i całkiem mocno krwawiącym łokciem.
Do hotelu wróciliśmy o zmierzchu, Bianka jednak chciała dokupić sobie pamiątek, więc pojechaliśmy do twierdzy rowerami. Nie można tam co prawda jeździć rowerem, ale spokojnie popchaliśmy nasze rumaki. Po powrocie mogłem podziwiać, jak wielki prom zawija do portu.
Drugi dzień jazdy to druga strona zatoki. Dojechaliśmy do miejscowości Tivat, gdzie podziwiać mogliśmy wielkie, luksusowe jachty. Dalej zatoka była już mniej atrakcyjna, a w końcu dojechaliśmy do bramy bazy wojskowej i musieliśmy zawrócić. Pojechaliśmy na punkt widokowy,  z którego widać prawie całą zatokę. Niestety, z powodu zbliżających się ciemności, skończyliśmy w połowie podjazdu. Zanim jednak nastąpił odwrót, mogliśmy podziwiać zachód słońca.
Po powrocie poszliśmy do hotelowej restauracji, gdzie mogliśmy porozmawiać z kelnerem. Czarnogórcy są bardzo otwartymi ludźmi. Ten opowiedział nam, że pochodzi z okolic naszego następnego przystanku i powiedział, że dzisiaj jest ostatni wieczór sezonu. Powiedział też, że od jutra, przewidziane jest małe załamanie pogody w Kotorze, ale w miejscu, do którego się udajemy powinno być spoko.
Po powrocie zacząłem czuć się, jakby rozkładało mnie przeziębienie, ale kto by się tym przejmował na wakacjach na południu Europy, prawda..?