Archiwum dnia: 8 listopada, 2015

Jesienne pedałowanie

Przyznaję bez bicia, że dawno mnie tu nie było. To, że nie tworzyłem postów, nie oznacza, że w tym czasie nie jeździłem na rowerze. Podróżowałem głównie w weekendy, po okolicy, jeżdżąc standardowe wycieczki po 70-120 kilometrów.
Nastała jesień, wraz z nią drzewa zmieniły kolor. Trudno jest jechać szybko w momencie, gdy za każdym zakrętem jest pięknie. Uwielbiam ciepłe jesienne dni. Uwielbiam kolory jesieni, uwielbiam zapach pól, które przed chwilą zostały zaorane, uwielbiam unoszący się w powietrzy zapach palonych liści i ogólnie uwielbiam swoje wycieczki! 😉
Wrzucę tu zdjęcia z kilku przejażdżek, jakoś nie mam weny pisać czegoś o każdym z nich 😉

Wyprawa do Słowenii w pigułce

Nadszedł czas na podsumowanie wyjazdu (z perspektywy kilku miesięcy).
Wyprawa na własną rękę diametralnie różni się od zorganizowanego. Przede wszystkim nie ma auta asekurującego, więc cokolwiek by się nie działo, jest się skazanym na samego siebie i ewentualnego partnera. Trzeba bardziej dbać o to by w bidonie nie było pusto i żeby zawsze pod ręką był jakiś baton lub kanapka.
Podróż własnymi środkami jest jednak znacznie ciekawsza przygodą. Można jechać gdzie się chce, którędy się chce, kiedy się chce i z jaką się chce prędkością.
Mnie dodatkowo bardzo kręci etap planowania trasy, szukania noclegu, opracowywania alternatywnych dróg.
Często słyszę też: „Pojechał(a)bym na taką wyprawę, ale te sakwy to za duży ciężar”. Bzdura. Jak się dobrze przepracuje okres przygotowań to z sakwami nie jedzie się wcale tak źle. Trzeba się po prostu przyzwyczaić, że środek ciężkości roweru znajduje się w trochę innym miejscu i rower trochę inaczej zachowuje się na wybojach, ale naprawdę, nie jest to coś strasznego.
Co do samej Słowenii – jest to mały ale bardzo piękny kraj. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Alpy Julijskie wyglądają jak z bajki. Przed wyjazdem, pokazywałem koledze zdjęcia z Austrii i usłyszałem od niego: „Spokojnie Dziku, pojedziesz w okolice Bovca to będziesz miał dużo ładniejsze widoki”. Rzeczywiście tak było. Może tamtejsze góry są niższe, ale zdecydowanie piękniejsze.
Jezioro Bledejskie to następny gwóźdź programu. Niestety nie udało nam się dotrzeć nad jezioro Bohnij, które podobno bije na głowę to położone opodal miasta Bled.
Jaskinia Skocjan, droga wzdłuż Adriatyku i mnóstwo innych atrakcji utkwiło mi w głowie.
Uważam, że był to najlepszy (jak do tej pory) wyjazd rowerowy.
Świat jest ogromny, a ja chcę zobaczyć go jak najwięcej, ale myślę, że nie był to mój ostatni raz w Słowenii. Zdecydowanie polecam ten kraj na wyprawę rowerową!
W zeszłym tygodniu udało mi się także skończyć film z naszej wyprawy. można go obejrzeć tu: