Archiwum dnia: 13 sierpnia, 2014

Rumunia w krótkim podsumowaniu

Minęło już trochę czasu od wyprawy, więc czas na krótkie jej podsumowanie.
Jak było?
Bardzo pozytywnie. Rumunia to kolorowy kraj, pełen kontrastów. Z jednej strony wielka bieda i wioski, nie posiadające nawet dróg asfaltowych, z drugiej ogromne miasta pełne drogich aut.
Jest to też kraj bezpieczny. W zasadzie niepewnie czułem się raz, gdy podczas pierwszego dnia przejeżdżaliśmy przez dzielnicę cygańską. Po kilku dniach okazało się jednak, że nawet w dzielnicach cygańskich, nikt rowerzystów nie zaczepia.
Wszyscy mówili, że należy bać się psów. Dzikie psy tak się boją ludzi, że uciekają z podkulonym ogonem jak tylko widzą ludzi. Dwa razy wyskoczyły na nas psy pasterskie, ale zaraz były zabierane przez pasterzy.
Drogi są (chociaż bezdroża też są fajne;)). Zdarzają się gładkie asfalty, dziurawe asfalty, gładkie szutry, dziurawe szutry, drogi z płyt betonowych i każde inne. Główne drogi są pełne aut. Każdy chyba widział filmiki „jak się jeździ w Rosji”. Myślę, że „Jak się jeździ w Rumunii” zrobiłoby równie wielką furorę. Po głównych drogach naprawdę jeździ się z duszą na ramieniu! TIR na TIRze, auta wyjeżdżające na czołówkę to standard. Boczne drogi mają często nieco gorszą nawierzchnię, ale są praktycznie puste. Jak już jedzie nimi auto to zwykle trąbi z daleka. Nie jest to trąbienie po polsku, mówiące „spierdalaj z drogi!” tylko informujące „jestem z tyłu i uważam na Ciebie, Ty także bądź ostrożny”. W dużych miastach jest dużo dróg rowerowych i kierowcy raczej ustępują rowerzystom na każdym kroku. Pewnie dlatego nasza pani pilot przeżyła tę wycieczkę. 😉
Ludzie są nastawieni przyjaźnie. Jeżeli pytaliśmy o coś tubylców, na przykład o restaurację, to nawet jak nie mieliśmy wspólnego języka, dawali nam wskazówki na migi albo po prostu nam prowadzili nas na miejsce. Mimo, że na wioskach jest biednie, to każdy szanujący się gospodarz ma zadbany płot i pomalowany dom. Tamta wieś jest znacznie bardziej kolorowa i zadbana niż nasza!
Krajobrazy są przepiękne. Wysokie i długie pasma górskie, malownicze drogi, pola pełne słoneczników, konopi i chmielu, pagórki, które wyglądały, jakby ktoś je namalował, pasące się zwierzęta, ogromne krzewy róż zostaną mi w pamięci na bardzo długo.Ludzie z wyprawy okazali się przesympatyczni. Z częścią udaje mi się utrzymywać kontakt do dziś. Czy jeszcze długo będziemy do siebie pisać? Nie wiem, ale sprawili, że ta wyprawa była dużo lepsza!
Podczas wyjazdu stwierdziłem też, że takie wyprawy trzeba planować samemu. Muszę znaleźć grupę chętnych i jeździć z nimi. Biuro nie da rady trafić w oczekiwania każdego uczestnika, a ja jestem dość specyficzny i w mój gust trafić ciężko 😉
Czy wybrałbym się do Rumunii drugi raz? Tak, już nawet w myślach i rozmowach przewinął się temat przejazdu Karpat Transalpiną w jedną stronę i Transfogarską w drugą. 😉
Czas już zostawić tę wyprawę i zacząć żyć kolejnymi. W piątek, po raz pierwszy jadę na kilkudniową, samotną wycieczkę. W zależności od formy plan przewiduje:
– Piątek: przejazd trasą Szczecin – Niederfinow (ok. 100 km). Sobota: Powrót pociągiem z Eberswalde.
– Piątek: przejazd trasą Szczecin – Niederfinow, Sobota: przejazd trasą Niederfinow – Szczecin
– Piątek: Szczecin – Niederfinow, Sobota  Niederfinow – Myślibórz (ok. 90 km), Niedziela: Myślibórz – Szczecin (ok. 75 km).
Pewnie jakaś relacja z rajdu się tu pojawi.