Farsund – Moi

Wczorajszy etap miał być najdłuższy na całej trasie, mieć blisko 90km.
Od samego rana zaczął padać ulewny deszcz i na domiar złego, w miejscu, w którym spaliśmy nie było prądu.
NIe czekaliśmy, aż przestanie lać bo wiedzieliśmy, ze to nie ma sensu. Już na początku nawigacja zaczęła prowadzić nas tak by ominą tunele, przez które nie można jechać rowerem. Miejsca były naprawdę piękne, ale tak lało, że zrobiłem może dwa zdjęcia. Po jakimś czasie temperatura zaczęła spadać. Momentami było ok 12 stopni Celsjusza. Potem od wody przerzutka koleżanki przestała działać. Musiałem ją wysuszyć benzyną ekstrakcyjną i nasmarować łańcuch. w trakcie tej czynności pękły mi spodnie przeciwdeszczowe i cała woda spływająca z kurtki wlatywała przez spodnie.
Dystans przejechaliśmy. Wycieńczeni dotarliśmy do hotelu, gdzie zjedliśmy dużą kolację i zamówiliśmy pranie ubrań. Jak wrócę stąd zdrowy to będzie cud 😉
Dziś powinno być lepiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.