Planowałem odbyć tę podróż już dawno temu, ale jakoś nie było okazji. Kilka dni temu postanowiłem, że choćby nie wiem co, to pojadę tam dzisiaj.
Dzień zacząłem od pobudki o 7 rano i jajecznicy z serem na śniadanie. Do jajecznicy dodałem suszone pomidory (tego nauczyłem się w Wawie). Danie to przegryzłem trzeba kromkami chleba z masłem i żółtym serem i poszedłem spać. 😉
o 10, obudził mnie telefon od siostry (TAK, zabrałem ją). Chciała wyruszyć szybciej, ale się nie zgodziłem. O 11:20 obudziła mnie po raz drugi… Trzeci jej telefon odebrałem już całkowicie rozbudzony. Stwierdziła, że jest późno i zapytała, czy może byśmy pojechali do Gryfina, zamiast tłuc się do Nowego Warpna?
Oczywiście się nie zgodziłem i o 12:10 wyruszyłem w nieznane. Droga była totalnie płaska i prawie cały czas asfaltowa, toteż dało się jechać całkiem szybko. Oczywiście co chwila z tyłu padało: „Nie pędź tak!!”, więc musiałem zwalniać.
Cel wyprawy osiągnęliśmy po ok 60km. Z wypowiedzi siostry brzmiącej „jednak jesteś pojebany”, wnioskuję, że średnio jej się podobało. Żeby jej nie denerwować, nie robiłem zbyt wiele zdjęć. Znaleźliśmy knajpę nad zalewem, zjedliśmy obiad i wróciliśmy.
Powrót nie dość, że był z wiatrem to jeszcze delikatnie z górki. Jechaliśmy jeszcze szybciej 😉
Wciąż jednak nie dało się cisnąć na maxa, a że Piękna już odstawała to zacząłem z nudów przypominać sobie jak się jeździ bez trzymanki. Po chwili byłem już w stanie przejechać tak około 100m.
Wróciliśmy równo ze zmierzchem. Na liczniku było 118 km z kawałkiem. Niestety GPS wyłączył się około 10 kilometrów przed domem. Na szczęście wiedziałem, że licznik przekłamuje mi na takim odcinku, dystans o jakieś 4 kilometry, więc poprawiłem Endomondo 😉
Ślad znajduje się tutaj. PS. Słyszałem od kilku osób, że Nowe Warpno to kapitalna wieś… Mnie jakoś nie urzekła 😉
Wyprawa do Nowego Warpna
Dodaj komentarz