Z wyprawy 2020 roku, powstał film, który znajduje się poniżej:
Obiecuję niedługo zacząć opisywać wyprawę 2021!
Z wyprawy 2020 roku, powstał film, który znajduje się poniżej:
Obiecuję niedługo zacząć opisywać wyprawę 2021!
Kiedy zbieraliśmy się rano do wyjazdu do Słowenii przeczytałem, że Polska znalazła się na czerwonej liście i obywatele naszego kraju nie mogą wjechać na jej teren.
Uznałem jednak, że nie będę niepokoił tą informacją mojej towarzyszki.
Wsiedliśmy w auto i pomknęliśmy przez włoską autostradę z duszami na ramionach, jak zwykle na drogach tego kraju 🙂
Do granicy dotarliśmy bez większego problemu, jednak na przejściu zostaliśmy poproszeni o zjechanie na bok. Celnik poprosił o nasze dokumenty i zaczął wypytywać skąd i dokąd jedziemy… Odpowiedziałem, że pochodzimy z Polski, ale nie było nas w niej już ponad 10 dni i jedziemy do Piranu. Celnik wpadł w konsternację i zaczął pytać koleżanki, czy możemy wjechać? Koleżanka odparła, że jesteśmy na czerwonej liście. Kolejne pytanie dotyczyło naszej rezerwacji – kiedy i gdzie jej dokonaliśmy? Zgodnie z prawem odpowiedziałem, że mam rezerwację i mogę ją pokazać w telefonie i że dokonałem jej w marcu. Jak strażnik usłyszał kiedy to zrobiłem to zaczął się śmiać i nas wpuścił.
Etap pirański to powtórka trasy pokonanej w dawnych latach (przejazd pod włoską granicę), dlatego pominę jego opis i wrzucę tylko kilka zdjęć.
Kolejny przystanek to miejscowość Lesce, znajdująca się niedaleko Bledu. Pierwszego dnia nie udało nam się wyścibić nosa z hotelu.
Drugiego dnia, mimo niepewnej pogody, wybraliśmy się jednak pod skocznię w Planicy. Tam okazało się, że z mamuta można zjechać na zipline. Bez sekundy zastanowienia kupiłem bilet i zjechałem. Bardzo fajne przeżycie, pokazujące trochę, co przy skoku czują skoczkowie. Polecam każdemu.
Chwilę po zjeździe, zza gór wyłoniły się paskudne chmury. Wiedziałem, że lekko nie będzie, a po spojrzeniu w radar pogodowy zrozumiałem, że będzie lało do samego hotelu. Nie zmokłem tak od czasów Norwegii 😉
Następnego dnia rozpoczęliśmy powrót. Po raz kolejny żegnały nas ośnieżone, słoweńskie szczyty.